poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Poimprezowo.

Impreza urodzinowa była raczej szalonawa i raczej fantastyczna. Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze po takim dniu, a raczej dniu i nocy, spędzonym z przyjaciółmi na stosunkowo kulturalnym pijaństwie, organizowaniu w mieszkaniu dwudziestoczterogodzinnej komuny, zawodach w curlingu na klatce schodowej, malowaniu paznokci, a właściwie całych dłoni, walce na pantenol i lakier do włosów (Konrad, z całym szacunkiem uważam, że wygrałam!) i innych szaleństwach, potrzebuję chwili tracenia czasu i bezcelowego siedzenia na ławce. Zresztą planty okazały się całkiem idealne do realizacji tej potrzeby.

Jeszcze przed imprezą byliśmy w Mulholland Drive (tak, znowu), gdzie dostałam spontaniczny prezent od Piotrka w postaci wymarzonych krótkich spodenek z wysokim stanem. I te właśnie spodenki okazały się w sam raz pasować do takiego leniwego, poimprezowego dnia.






ubrania: spodenki-Mulholland Drive, tiszert,pasek-Stradivarius, buty,okulary,szalik-unknown, sweter-Miss Modarte, kapelusz-h&m, torba-Solar.

Tak przy okazji, jeszcze raz dziękuję wszystkim za sobotę! :*

5 komentarzy:

  1. Boze! jakie boskie szorty! i sweter jest boski! lubie Twój styl bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i się peszę strasznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie pesz się ; ) , jejjuuu planty krakowskie to dla mnie takie magiczne zdjęcie:D

    OdpowiedzUsuń
  4. troszke bym sie dziwnie czuła balując w takim dniu..

    OdpowiedzUsuń
  5. portki są super, ale te z poprzedniego posta są moimi ulubiencami!

    w.

    OdpowiedzUsuń